Obejżałam dzisiaj "Konopielkę" i cały czas zastanawiam się dlaczego jest on uznawany za komedię. Nie znalazłam w tym filmie nic śmiesznego, naprawdę nie rozbawił mnie ani razu. Nie znaczy to, że mi się nie podobał, przeciwnie - uważam go za świetny dramat. Czy ktoś oprócz mnie odniósł takie wrażenie? Czy tylko ja nie mam poczucia humoru? :)
I co w tym filmie było zabawnego, wegług was?
Zgadzam się z Tobą. Ja też nie znalazłam tam nic śmiesznego.Raczej
momentami wydawał mi się zatrważający, co nie zmienia faktu, że oceniam
film jako dobry.
Oczywiście dialogi były zabawne. Nie będę tu wymieniał, bo w którymś temacie zostały już szczegółowo rozpisane. Poza tym świetny Majchrzak w najlepszej formie, absurdalność (z dzisiejszego punktu widzenia) niektórych sytuacji i postać dziadka :D.
choćby scena gdy syn mówił ojcu, że ziemia jest okrągła. Dla mnie była to forma groteski (tragizm plus komizm).
Dla mnie była zabawna scena w której Kaziuk był bardzo niezadowolony z powodu sposobu w jaki przygotowała nauczycielka obiad.
Masz wiele racji. To raczej nie jest komedia w naszym współczesnym rozumieniu - czyli pogodny (i czasem głupawy) film o wtórnej fabule wywołujący u niektórych ryczący śmiech i temu głównie służacy. KONOPIELKA wywołuje uśmiech, ale taki troszkę przez łzy. Wydarzenia w filmie są dramatyczne w skali wsi położonej na "końcu" Polski i to one nadają ton filmowi, a nie tych kilkanaście zabawnych scenek. I to powoduje, że Konopielka jest genialna :))
Mnie najbardziej się podobało jak gościu na zebraniu puścił "cichacza", a prowadzący: "Jeżeli ktoś ma coś do powiedzenia, proszę głośniej". I wtedy puścił bąka pełną parą.
We filmie to było śmieszne, a książki radzę Ci nie czytać w środkach komunikacji miejskiej, bo jak rykniesz śmiechem...
hiehie, szósta mineta w tem to http://www.youtube.com/watch?v=7EwODPgWKEQ
Na pierwszy rzut wydaje się śmieszne gdy dorośli ludzie nie znają swojego nazwiska...ale po chwili dociera do mnie, że to tragedia. Po wielu latach słuchania opowieści babci i mamy wszystko się zgadza , taka była rzeczywistość polskiej wsi - mnie osobiście to przeraża.
Ta scena była dla mnie najbardziej absurdalna, przecież dzisiaj bez dokumentu tożsamości ani rusz,a dorośli ludzie którzy nie wiedzą jak naprawdę się nazywają to groteska.
Ten film jest śmieszny i straszny ale w Polsce taki mamy klimat wtedy jak i teraz.
Mnie rozwaliła scena, kiedy mały miał podać swoje nazwisko i nie wiedział jak się nazywa. Po prostu nie mogę sobie tego wyobrazić, ale co zrobić tak było. :)
Mnie też, ale jeszcze lepsze było chwilę później, jak jego rodzice również nie znali nazwiska!
oglądałem wczoraj. komedia? - stanowczo nie. raczej moralitet, chociaż z perspektywy roku 2015 oglądałem ten film jak retrospekcję z dzieciństwa. budynki, sprzęty domowe, piec z miejscem do spania. drewniana podłoga. część z tego widziałem na wsi u moich dziadków. i komendy "ciągnij równo" jak z ojcem próbowałem coś przeciąć piłą ręczną jak w filmie. masakra. tak kiedyś ludzie na wioskach żyli. i byli przekonani że nie ma innego życia a im żyje się całkiem dobrze. ...trochę to przypomina dzisiejsze reportaże z dalekiej Rosji pod panowaniem cara Władimira, tam ludzie cały czas tak żyją. i wcale z tym im dobrze...
Ten film to mój klasyk. Komedią rzeczywiście nie można tego nazwać ale winiłabym zbyt ograniczony katalog filmwebu (o ironio). Mimo, że typowa komedia to nie jest, uśmiech pojawia się nieraz. Nazwałabym ten film chłopskim "Dniem świra".
Film powinien być zakwalifikowany jako dramat psychologiczny gdyż z komedią ma niewiele wspólnego. Owszem, uśmiech się pojawia ale raczej politowania jakie wywołuje stopień postrzegania rzeczywistości przez bohaterów.
Dlaczego to taka masakra Twoim zdaniem? Bo smartfonów nie mieli? Ludzie tak żyli i wcale nie narzekali z tego powodu. Pewnie jesteś z miasta i to tłumaczy wszystko.
Na pewno nie komedia, ale ubawilam sie jak Kaziukowa dowiaduje sie, ze nazywa sie Bartoszewicz i powtarza to kilka razy, to mnie rozsmieszylo /ale to, niewatpliwa zasluga p. A.Seniuk/.
Ja się śmiałem nie raz. Bo najbardziej mnie śmieszą filmy gdzie jest i śmieszno i straszno. Co do pani Seniuk to zagrała koncertowo,("o matko bosko!") zresztą wszyscy zagrali tutaj bardzo dobrze.
Dokładnie, jest kilka lekko zabawnych scen ale nie smieszych i jeszcze ludzie którzy piszą które sceny ich najbardziej rozbawiły.
No według mnie tez nie jest komedią. Dla mnie w tym filmie jest jakaś mistyka i piękno, ale lubię się śmiać też. Ogólnie film genialny nie tylko w wymiarze krajowym.
"Kozytko straszy sie dzieci, żeby żyta nie deptali: że w życie siedzi kózytka, taka pokutnica, młoda,
goła, włosy długie, rozpuszczone, chuda, cienka, z ostrymi cyckami. Takiego co żyto klekcze
kózytka łapie i tymi cyckami łachocze: z początku nie bronisz sie, śmiejesz sie od łachotania, a ona
ciebie łachocze, łachocze bez litości, śmiejesz sie coraz straszniej i na koniec umierasz od śmiechu.
I tak samo konopielka, tyle ze ta jeszcze cieńsza i pilnuje nie Ŝyta, ale konopiow, lnu, warzywow"
Wielowymiarowe dzieło. O nieuchronności procesów cywilizacyjnych, kulturowych , społecznych. O dramacie człowieka postawionego w konfrontacji do postępu ze wszystkim, co on ze sobą niesie. O fascynacji tymże postępem i jednoczesnym przywiązaniu do tradycji. Kaziuk to taki wiejski Ikar rozdarty pomiędzy kolektywną przeszłością, a tym co nieuniknione i kuszące jednocześnie. Opowiadając się za postępem łamie kolejne tabu (złoty koń, święte drzewo, seks, kosa) zbliża się do katastrofy, której ostatecznym akordem jest bratobójstwo (biblijny Kain). Od alegorycznego raju na początku filmu do piekła na końcu (płonące drzewo jako symbol zerwanego z Bogiem przymierza). Wszystko pięknie poprzetykane obrazami obyczajowości ludowej i nietypową muzyką.
Pamietam bylismy na tym filmie z grupa z liceum. Oni smiali sie, ze taka fajna komedia. Ja powiedzialem, ze nie bardzo sie z tym zgadzam. Popatrzyli na mnie jak na idiote. Ja nie bylem ten popularny wtedy. Dalo mi to duzo do myslenia. Co mnie w tym filmie zaciekawilo to to, ze jest czarno bialy. Choc wtedy filmy byly kolorowe. I te przepiekne sceny jakby obrazow z drzewai itd. Film tez byl w kwadracie a nie panoramiczny. Pamietam myslalem czy nam miastowym jest tak duzo lepiej. Czy byc moze proste ale prawdziwe zycie jest lepsze. Ciesze sie po tylu latach, ze znalazlem podobne opinie tu na tej stronie. Na marginesie jeden z tych smiejacych sie ze mnie jest lub byl profesorem na Uniwersytecie Wroclawskim. Cos do czynienia z filmami. Ciekawe co ?